Postanowiłam dzisiaj napisać trochę bardziej osobiście. Refleksję, którą mama dzieli się z mamami. Na temat, który jest nam bliski: nasze dzieci i ich szczęście. Albo przynajmniej ich dobre samopoczucie, bo szczęście zależy od na samych, a nie od naszego otoczenia. Wiele osób pyta mnie, dlaczego pozytywne wychowanie? Dlaczego? Dlatego, że Jasiek, dlatego, że ja. Ale to przecież niczego nie wyjaśnia, prawda?
Rola rodziców
Chciałabym podzielić się z Wami pytaniami i wątpliwościami, które najprawdopodobniej nachodzą każdą mamę. W związku z naszymi dziećmi i odpowiedzialnością, która na nas ciąży. W związku z naszą ROLĄ MAMY.
A przecież, na pierwszy rzut oka, bycie mamą (czy rodzicem) wydaje się takie banalne. Dostępne prawie każdemu, bez większego wysiłku.
Oto pewnego dnia pojawia się taka mała istota, całkowicie od nas zależna. Która o nic nikogo nie prosiła, ale za naszą decyzją pojawiła się na świecie. I jej los znajduje się w naszych rękach. Na początku nieporadnie, potem z coraz większą wprawą, zajmujemy się nią, zaspakajając jej potrzeby fizyczne i emocjonalne. Stajemy się rodzicem.
Nauka bycia rodzicem
Z dnia na dzień, stajemy więc się rodzicem. Ot tak, po prostu. Tylko, że roli rodzica trzeba się nauczyć. Czy i Wy macie wrażenie, że to takie paradoksalne: uczymy się zawodu, który wykonujemy, uczymy się wielu innych mniej ważnych rzeczy, ale w żadnym momencie nie uczymy się, jak być rodzicem.
Dlaczego?
A przecież bycie rodzicem nie jest to wcale instynktowne, tak wiele osób ma z tym trudności. Uczymy się więc metodą prób i błędów. W konsekwencji, eksperymentujemy na własnych dzieciach.
Lektury i zmysł krytyczny
Na szczęście są książki. A oprócz tego posiadamy zmysł krytyczny. Tylko, że nie wszyscy dysponujemy wystarczającą ilością czasu, żeby, oprócz pracy zarobkowej, prowadzeniem domu, opieki nad dziećmi, znaleźć czas na szkolenie się. Nie zapominając o własnych przyjemnościach, bez których szybko pogrążymy się w marazmie, rutynie, automatycznym funkcjonowaniu w codzienności, nie spełniającej naszych potrzeb.
(Dlaczego nie wymieniłam „wychowania dzieci” na pierwszym miejscu? Przez czystą prowokację, same rozumiecie.)
Urlop wychowawczy, na szczęście
Miałam możliwość wziąć urlop wychowawczy, na co nie każdy może sobie pozwolić. Jasiek dużo spał w ciągu dnia, na początku dwie długie drzemki (po dwie godziny), potem jedna prawie trzy godzinna, przez kilka miesięcy. Dzięki temu miałam czas na lekturę. (Isabelle Filliozat, Jane Nelson, Marc Pistorio, Sura Hart, Victoria Kindle Hodson, Jerry Wyckoff, Barbara C. Unell, …) O czym? O dzieciach, o tym, jak funkcjonuje ich mózg, o ich emocjach, potrzebach, o różnych metodach, żeby je zaspokoić.
I im więcej czytałam, tym bardziej temat wychowania mnie interesował. Pasjonował wręcz. Tylko, że jednocześnie im więcej się dowiadywałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, jak bardzo mało wiem.
Znaczenie dzieciństwa
Wszystkie lektury (ponad 20 książek) potwierdziły jedną, fundamentalną prawdę.
Dzieciństwo determinuje osobowość i spojrzenie na świat każdej osoby.
Żeby od razu Was uspokoić: wiele „elementów” jest odwracalnych, ale potrzeba czasu i dużego samozaparcia, żeby w wieku dorosłym naprawić szkody wyrządzone w dzieciństwie. Tylko po co narażać nasze dzieci na długie i uciążliwe radzenie sobie z kłopotami, jeżeli możemy im ich zaoszczędzić? Ale jak?
Pozytywne wychowanie
Moja odpowiedź brzmi: pozytywne wychowanie. Oczywiście, nie wszystkie proponowane metody pasują do każdej sytuacji, kontekstu rodzinnego, osobowości dziecka. Na szczęście, jak już pisałam, mamy zmysł krytyczny. Dzięki niemu wybieramy to, co nam odpowiada, dostosowujemy do naszych wartości, przekonań, możliwości. Niektórzy mówią, że pozytywne wychowanie daje dzieciom zbyt dużo wolności (nie, chodzi raczej o liberalne/ bezstresowe wychowanie). Że nie uczy ich frustracji i przyczynia się do kształtowania małych tyranów. To zależy tylko od nas, nikt nam niczego nie narzuca, w końcu jesteśmy dorośli.
Pozytywne wychowanie proponuje wiele konceptów, które skutecznie pomagają zapewnić dziecku harmonijny rozwój. I przede wszystkim szanują jego potrzeby i emocje. Jednocześnie nie podważają ani roli, ani autorytetu rodzica. Bo jedną z obaw jest właśnie to: że dziecko nie będzie szanowało rodziców. Tylko, czy naprawdę codzienna życzliwość i troska o dobro emocjonalne dziecka obali autorytet rodziców? W jaki sposób?
Kwestia granic
Innym zarzutem jest kwestia granic. W ogólnym przekonaniu, pozytywne wychowanie nie wyznacza dziecku granic, tylko na wszystko pozwala. Oczywiście nie jest to zgodne z prawdą. Granice wyznaczają niezbędne zakazy, czyli „nie” i reperacje / naprawy (swego rodzaju rekompensata, żeby nareperować skutki niewłaściwego zachowania), które zastępują kary. Dziecko bowiem potrzebuje granic. Dają mu one, między innymi, poczucie bezpieczeństwa, uczą funkcjonowania w społeczeństwie i definiują obszar jego wolności. („Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka” Alexis de Tocqueville.)
Dzieciństwo, dzieciństwo, dzieciństwo
Ale nie zamierzam przytaczać wszystkich argumentów w obronie pozytywnego wychowania. Chciałam tylko podzielić się z Wami krótką refleksją o znaczeniu dzieciństwa. Oto kilka przykładów potwierdzonych przez liczne badania :
– dzieci doświadczające przemocy, mają tendencję do agresywnych zachowań w dorosłym życiu;
– podobnie jak dzieci, których nie nauczono wyrażać emocji (w tym także złości), mają tendencję do zaburzeń emocjonalnych i problemów w relacjach z innymi;
– oraz dzieci, którym wmówiono negatywne lub pozytywne cechy (etykietki), podporządkowują się tym opiniom, i mają trudności z uwolnieniem się od dążenia do spełniania oczekiwań innych.
Metody, środki, rozwiązania
Zaczęłam od odpowiedzialności i skończę na odpowiedzialności. Nie po to, żeby kogokolwiek stresować, obwiniać, czy przypominać znaczenie roli rodziców w rozwoju dziecka. Pragnę jedynie uzmysłowić wszystkim, że istnieją metody, środki, rozwiązania, które pozytywnie przyczyniają się do dobra dziecka, jakakolwiek by nie była sytuacja nasza i dziecka. Nasze dzieci są zbyt ważne, żeby nie spróbować wszystkiego, co może nam pomóc i poddać się, jedynie dlatego, że brakuje nam czasu, informacji, czy wsparcia ze strony innej osoby. Z tym chyba wszyscy się zgadzamy.
W razie pytań, czy wątpliwości, jestem tutaj, po drugiej stronie ekranu.
Jeżeli miałybyście ochotę podzielić się z nami Waszymi refleksjami, serdecznie Was do tego zapraszam, poniżej w komentarzach artykułu.
[gs-fb-comments]
Niestety jest bardzo dużo prawdy w tym, że trudne wydarzenia, które przeżywamy w dzieciństwie mają potem duże odbicie na nas, jako na osobach dorosłych. Nawet z własnych obserwacji widzę jak ogromne ma to znaczenie, a często osoby, które doświadczyły czegoś jako dziecko, czego nie powinny, borykają się z tym problemem przez całe życie i ciężko jest wyzbyć się jakichś emocji związanych z traumami. Dlatego okres dzieciństwa jest dla nas tak bardzo ważny i to co zapamiętamy z tego czasu, często nawet zapiszemy w podświadomości, niekoniecznie nawet będziemy coś dokładnie pamiętać, może mieć odzwierciedlenie później. Potrzeba wtedy mega dużo siły i samozaparcia, aby zmienić myślenie. 😉
Jest wspaniała książka, która pomaga sobie z tym poradzić “Nie ma rodziców doskonałych” Isabelle Filliozat. W dodatku promuje ona także pozytywne wychowanie☺. To dzięki analizie wpływu naszego własnego dzieciństwa na nasze obecne postepowanie, wykazuje ona, żeby pozytywne wychowanie jest najodpowiedniejszą odpowiedzią na potrzeby i emocje dzieci. Polecam! Serdecznie pozdrawiam!
O pozytywnym wychowaniu dużo się dowiedziałam w czasie kursu dla rodziców, choć tam nie było to wprost tak nazwane. Ale polecam taki kurs lub dokształcenie się samemu w tym zakresie, bo to naprawdę pozwala wiele zrozumieć i inaczej spojrzeć na wychowywanie swoich dzieci. Ja zdecydowanie poprawiłam relację z córką 🙂
Tak, uczymy się całe życie, dzięki temu doskonalimy się i nasze relacje z innymi. Dlatego tak ważne są kursy, lektury, rozmowy z kompetentnymi osobami☺. I to na każdy temat. Pozdrawiam serdecznie!