Zaufanie czy kontrola, oto wybór, przed którym stanęliśmy (i nadal stoimy) w obliczu pandemii koronawirusa. U wielu z nas zaufanie do otoczenia ucierpiało. Bo kiedy pojawia się zagrożenie, relatywizujemy, analizujemy, wątpimy, często zamykamy się w sobie… mając nadzieję na zmniejszenie ryzyka. Najczęściej jednak nic dobrego z tego nie wynika. Dlaczego zaufanie jest tak ważne? Jaką rolę pełni w społeczeństwie? I czy można je pogodzić z narastającą potrzebą kontroli?
Zaczęło się od oksytocyny…
Oto pewne ciekawe doświadczenie. Naukowcy z Instytutu Max-Planck z Leipzig obserwowali zachowania szympansów polujących na gerezy. Żeby je schwytać, szympansy pracowały w grupie, w której każdy miał specyficzną i niezbędną rolę. Bez wzajemnego zaufania polowanie nie miało szansy na powodzenie. Badacze przenalizowali skład moczu szympansów i odkryli, że w sytuacji współpracy (i zaufania), szympansy wydzielają pewien hormon. Tym hormonem jest oksytocyna, która towarzyszy nam, między innymi, podczas porodu i pojawienia się u matki mleka. Jest ona także neuroprzekaźnikiem wpływającym na emocje i zachowanie.
Oksytocyna i zaufanie
Dzisiaj wiemy, że oksytocyna łagodzi niepokój, zmniejsza stres i ułatwia kontakty z bliźnimi. Nazywamy ją hormonem więzi, bo przybliża ludzi do siebie. Kiedy mama karmi mlekiem swoje dziecko, jej mózg wytwarza oksytocynę. Tak samo jak mózg dziecka. To nie ma nic wspólnego z substancją przekazywaną przez mleko. Podobnie kiedy mama, czy ktoś z rodziny, przytula dziecka, oksytocyna wydziela się u obu stron. Ciała dwóch osób reagują na siebie. Tu właśnie leży podstawa zaufania: w dawaniu, otrzymywaniu, poczuciu bezpieczeństwa. W ten sposób się ono tworzy. Uczymy się go od pierwszych chwil pobytu na Ziemi.
Zaufanie czy kontrola?
Dzisiejsza cywilizacja dąży do wyeliminowania wszelkiej niepewności. Pragniemy kontrolować każdy aspekt życia: od przebiegu porodu, poprzez jakość nauczania w pobliskiej szkole, sprawność samochodu, skład posiłków, które spożywamy… Z czego to wynika? Z ilości informacji, jaką dysponujemy. I z jednej strony, taka wiedza budzi niepokój i zmniejsza nasze zaufanie do otoczenia. A z drugiej umożliwia nam kontrolę nad coraz większą ilością elementów. Pytaniem nie jest, czy mamy rację (bo każdy element możemy logicznie wytłumaczyć), ale w których sferach życia jesteśmy jeszcze w stanie wykazać się zaufaniem. I jak długo. Pojawia się kolejna refleksja: czy to właśnie nazywamy postępem?
Zaufanie jako podstawa społeczeństwa
Jednocześnie w wielu dziedzinach wciąż nie mamy wyboru. I chyba tak jest lepiej. Bo zaufanie nadal jest w naszym życiu wszechobecne. Ufamy, że kierowca zatrzyma się na czerwonym świetle, że dziecko całe i zdrowe wróci ze szkoły, że jutro nie wyrzucą nas z pracy. I dzisiaj, jeszcze bardziej niż wcześniej, potrzebujemy zaufania. Do lekarzy, do wirusologów… Do polityków, którzy decydują o strategii ochrony obywateli. Ale także do nieznajomych, którzy zachowują niezbędny dystans. Do rodziny i przyjaciół, że nie wystawią nas na niebezpieczeństwo. I wreszcie do nas samych i naszych reakcji na kryzysowe sytuacje.
Świat, w którym żyjemy, okazuje się coraz bardziej złożony. Podobnie jak i rola rodzica. Zaufanie czy kontrola? Pragnę, żeby mój syn ufał ludziom, ufał światu, ufał sobie… I żeby był bezpieczny pod każdym względem: zdrowotnym, emocjonalnym, fizycznym… Tylko jak to pogodzić?
Co myślicie o wszechobecności kontroli i wartości zaufania? Które pojęcie jest Wam bliższe? Dlaczego? Podzielcie się z nami swoimi refleksjami na ten temat.
Cóż, jestem zdania, że należy ufać, ale kontrolowac 😉 a dokładniej ufać w odpowiednim momencie, kiedy dziecko jest na to gotowe. Dzieci bardzo to doceniają. Nie można zamęczać ich ciągła kontrolą, zwłaszcza tych starszych. Ale trzeba też komunikować, że na zaufanie – na przykład samodzielne pójście do koleżanki, na plac zabaw czy do sklepu – trzeba zasłużyć, udowadniając, że jest się odpowiedzialnym.
Można także uczyć (albo zachęcać do) odpowiedzialności, obdarzając dziecko zaufaniem. To działa w obie strony. Pozdrawiam serdecznie !
Nie zagłębiałam się w ten temat, ale obie strony wymagają rozwagi i przemyśleń.
To połączenie zaufania i kontroli powinno być zbalansowane. Przegięcie w obie strony może nie być dobre.
Żadne ekstremy nie są dobre ☺. Pozdrawiam serdecznie!
W wydaniu weekendowym gazety dostajemy więcej informacji niż nasi przodkowie ze średniowiecza w ciągu całego swojego życia. Z jednej strony to jest oczywiście dobre, natomiast z drugiej właśnie coraz trudniej zaufać drugiej osobie, np. lekarzowi, a to z kolei budzi frustrację. Jednak chyba powiedzenie, że kontrola podstawą zaufania (w takim społecznym kontekście, nie w stosunku do dzieci np. albo męża ;-)) najlepiej się tutaj sprawdza.
Tylko czy kontrola nie zaprzecza idei zaufania? Pozdrawiam serdecznie !
To można na szczęście wypośrodkować, dawać kredyt zaufania, a potem sprawdzić, czy to było mądre posunięcie. I następnym razem dać większy albo mniejszy kredyt 🙂
Bardzo mi się to podejście podoba☺. Pozdrawiam serdecznie!
Mnie mój tata bardzo chciał kontrolować, kiedy byłam nastolatka, nie budowało to dobrych relacji między nami. Ja też byłam na tyle odpowiedzialna, że nie sprawiałam im problemów.
W okresie nastoletnim jest to wyjątkowo ważny i delikatny temat… Pozdrawiam serdecznie!
Osobiście twierdzę, że najpierw w życiu człowieka powinno być więcej kontroli a mniej zaufania, później te granice powinny się przesuwać.
Podobnie jak granice samodzielności dziecka przesuwają się z wiekiem. Pozdrawiam serdecznie!
Bez zaufania będzie ciężko, musimy wierzyć naszym dzieciom i słuszności ich wyborów.
Powiedziałabym nawet: bez zaufania ani rusz☺. Pozdrawiam serdecznie!
Równowaga występuje wszędzie, więc może warto brać przykład z natury, aby balansować także nasze życie i podejście, także to do zaufania i kontroli.
Potrzeba kontroli rodzi się chyba właśnie z braku zaufania. A paradoksalnie im więcej wiemy, tym wiemy mniej, tzn tak to odczuwamy, bo widzimy, jak dużo nauki jest jeszcze przed nami. Świetnie pokazuje to krzywa dunninga krugera.
Tak, krzywa Dunninga Krugera to doskonały przykład na różnice w podejściu do wiedzy według kwalifikacji i posiadanej już wiedzy. Nasuwa się pytanie, czy istnieje moment krytyczny, od którego ilość posiadanej wiedzy (czy także niewiedzy) nie ma już więcej wpływu na zaufanie? A może wprost przeciwnie? Do przemyślenia ☺. Pozdrawiam serdecznie!
Dlatego karmienie piersia jest takie przyjemne i tak przybliza mame do dziecka i dziecko do mamy – fizycznie i psychicznie. Fantastyczny mechanizm. Wydaje mi sie, ze zaufanie jest w zyciu potrzebne, choc wiele osob przestrzega nas przed zbytnia naiwnoscia, chyba ciezko wspolpracowac bez wzajemnego zaufania, z tzw ograniczonym zaufaniem, a z drugiej strony wspolczesne czasy wymagaja od nas tego, bysmy umieli wspolpracowac z innymi ludzmi. Pozdrawiam serdecznie Beata
Grunt to znaleźć równowagę między zaufaniem i kontrolą,, odpowiadającą sytuacji i naszej osobowości. Pozdrawiam serdecznie!
Jak widać od zwierząt możemy się wiele nauczyć, nawet jeśli to sztuczny eksperyment. Dałaś mi do myślenia tym wpisem, chyba muszę trochę zmienić swoje podejście.
Cieszę się, mnie także dał to myślenia, kiedy go pisałam☺. Pozdrawiam serdecznie!
Z doświadczenia wiem, że znacznie większą rolę odgrywa zaufanie, oczywiście kontrola też jest ważna w pewnym stopniu. Jednak dziecko czując zbyt wielką presję kontroli, może zacząć się buntować. Trzeba starać się znaleźć jakiś złoty środek.
W kontekście wychowania ciekawym rozwiązaniem jest także dostosowywanie stopnia zaufania i kontroli według sytuacji, dążąc do stopniowego wzrostu zaufania w każdej dziedzinie☺. Pozdrawiam serdecznie!