Inteligencja w szkole od razu przywodzi nam na myśl zdolności dzieci do przedmiotów ścisłych: matematyki, fizyki, chemii… Ale ja chciałabym dzisiaj napisać o czymś innym, o tym, w jaki sposób inteligencja uczniów jest w szkole „używana”. Na jakiej zasadzie przebiega nauka, jak pobudza ona mózg uczniów i stymuluje (albo nie) ich inteligencję. Bo właśnie na tym polega problem: inteligencja nie jest w szkole wystarczająco pobudzana. I nie jest to cecha jedynie polskiego systemu edukacji, ale dużej ilości krajów, w tym także europejskich. Niestety, z powodów strukturalnych, nadal utrzymują one dawny schemat nauczania dzisiaj już nieaktualny, biorąc po uwagę poziom wiedzy, którym dysponujemy.
Czym jest inteligencja ?
Inteligencja jest zdolnością do postrzegania, analizowania i przystosowania się do nowych sytuacji. W funkcjonowaniu inteligencji wyróżniamy cztery etapy.
- Obserwacja, kiedy zdajemy sobie sprawę z sytuacji dzięki postrzeganym składających się na nią elementów.
- Synteza, kiedy mózg organizuje elementy w celu wyjaśnienia problematycznej sytuacji. Na tym etapie ma miejsce wysuwanie hipotez, do czego potrzebna jest zarówno kreatywność, jak i zdolność syntetyzowania. Prowadzi to do znalezienia związków przyczynowo-skutkowych między poszczególnymi elementami.
- Uogólnienie to jest etap abstrakcyjny, który polega na podciągnięcie problematyki do poziomu globalnego. To tutaj staramy się sformułować teorie mające na celu uwzględnić zasadę działania, niezależnie od obserwowanej sytuacji.
- Sprawdzenie, które ma na celu zweryfikowanie, czy proponowana teoria jest rzeczywiście potwierdzona doświadczeniem.
Trzy pierwsze etapy dotyczą rozumowania indukcyjnego, a ostatnie rozumowania dedukcyjnego. Ten czteroetapowy proces ma miejsce nie tylko w kontekście rozwiązywania zadań matematycznych. Za każdym razem, kiedy usiłujemy poradzić sobie z jakimś problemem, odwołujemy się do tego samego schematu intelektualnego.
Inteligentny uczeń
Kogo uważa się za inteligentnego ucznia? Ucznia, który dobrze się uczy, ma dobre oceny, bo zapamiętuje i potrafi odtworzyć to, czego się nauczył. W ten sposób inteligencja to jedynie proces poznawczy, który służy wiedzy. Jednak powinno być na odwrót: wiedza ma służyć rozwojowi inteligencji. Ta teorie została wprowadzona przez słynnego szwajcarskiego psychologa Edouard Claparède (1873-1940). Według niego, inteligencja to aktywna funkcja przystosowywania się do nowych sytuacji. Oznacza to, że dziecko powinno uczestniczyć w rozwoju własnej inteligencji poprzez poznawanie ich kontekstu, metodą prób i błędów. Claparède twierdził, że takie odkrywanie rzeczywistości „po omacku” jest niezbędne, żeby zachęcić ucznia do szukania hipotez, które potem sam będzie sprawdzał. I w ten sposób nabędzie wiedzę i niezbędne umiejętności. Niestety, ten etap nauki nie występuje w aktualnie uznanym procesie nauczania w szkole. W szkole bowiem uczeń dostaje pewną dawkę wiedzy, często fragmentaryczną, którą musi przyswoić, a następnie odtworzyć. Nie ma (albo w bardzo małej dawce) poznawania zjawisk od ich genezy, analizowania ich kontekstu, szukania odpowiedzi poprzez stawianie hipotez i sprawdzanie, w jakim stopniu odpowiadają one rzeczywistości.
Koncept insight’u i inteligencja w szkole
Czy słyszeliście o koncepcie insight’u? Jest to nagła inspiracja, która może pojawić się w każdej chwili, przynosząc nieoczekiwane rozwiązanie. (Porównuje się ją do „Eureki!” Archimedesa.) Im dłużej pracujemy nad jakimś tematem, zadajemy sobie pytania, wysuwamy hipotezy, popełniamy błędy, tym bardziej mobilizujemy nasze neurony, żeby w końcu znaleźć rozwiązanie. Oznacza to, że istotą procesu intelektualnego nie jest znalezienie rozwiązania, ale aktywne uczestniczeniu w poszukiwaniu go. Nie liczy się cel, ale droga, która do niego wiedzie! Niestety system nauczania nie bierze pod uwagę funkcjonowania inteligencji uczniów. Zdarza się oczywiście, że niektórzy nauczyciele proponują samodzielne szukanie rozwiązań. Na ogół jednak, prawdopodobnie z braku czasu, sami dostarczają uczniom odpowiedzi. Szkoda, bo nie tylko rozwija to inteligencje ucznia, ale także przygotowuje ich do późniejszej pracy intelektualnej, w ten bowiem sposób naukowcy doszli do wielu ważnych odkryć.
Problematyczna relacja nauczyciel – uczeń
Jednym z powodów, dla których inteligencja w szkole nie jest wykorzystywana w sposób optymalny, jest zapewne relacja nauczyciel – uczeń. Charakteryzuje się ona podejściem asymetrycznym: ekspert – ignorant. Nauczyciel, ze względu na swoją wiedzę, ma trudności z postawieniem się na miejscu ucznia. Rezultatem tego jest postawa dominacji intelektualnej, która sprowadza się do przekazywania uczniom wiedzy, bez przedstawianie genezy poruszanej problematyki. Skąd pochodzi dane pojęcie czy zjawisko? Kiedy zaczęto się nim interesować? W jakim kontekście? W jaki sposób badacze znaleźli odpowiedzi na postawione pytania? Czy istnieją inne metody, żeby na nie odpowiedzieć?
Taka postawa sprawia to, że uczeń ma jedynie przyswoić sobie przekazywaną mu wiedzę, nie uczestniczy w refleksji, ani w analizie jej problematyki. Pozbawia go to ważnej części bodźców intelektualnych, które rozwijają inteligencje i pobudzają ciekawość ucznia. Szkoda, bo to właśnie należy do misji szkoły.
Inteligencja w szkole, przed nami jeszcze długa droga…
Z definicji, inteligencja w szkole powinna znaleźć żyzny teren do rozwoju. Niestety, prawdopodobnie z braku czasu, a także odpowiedniego przygotowania nauczycieli, inteligencja w szkole nie dostaje bodźców, które stymulowałyby ją do postępów. Jednocześnie, coraz częściej mamy wrażenie, że aktualny system nauczania, zarówno jego forma, jak i przekazywana treść, nie przyczyniają się do samorealizacji uczniów, wprost przeciwnie. Szkoła jest dla wielu synonimem nieprzyjemnego obowiązku, przez który każdy musi w życiu przejść. Wydaje się to paradoksalne, biorąc pod uwagę dostępne nam dzisiaj informacje na temat funkcjonowania ludzkiego mózgu, aspiracji, potrzeb i możliwości uczniów oraz skutecznych i dostarczających satysfakcji metod nauczania…
Źródło : Edouard Claparède „L′éducation fonctionnelle”, Neuchatel, Paris, 1931
J.-F. Fournier, „Inteligencja w szkole” „Sciences Humaines” n°116
Co o tym myślicie? O aktualnym systemie edukacyjnym? O stymulowaniu inteligencji dziecka? Podzielcie się z nami Waszym doświadczeniem na ten temat.
Brak małych dzieci powoduje, że nie wiem co się teraz dzieje w szkole,
ale przypominam jak to kiedyś było i chyba nic się nie zmieniło…
Bo potrzebne są zmiany strukturalne, a takie wymagają dużo czasu. Dlatego też szkoła rozwojowi inteligencji nie pomaga… ☹ Pozdrawiam serdecznie!
Szkoła uczy schematów rozwiązywania testów, a nie logicznego myślenia.
Może kiedyś się to zmieni? Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo ciekawy post. No niestety dla wielu jest to nieprzyjemny obowiązek. Mój kolega przed maturą powtarzał, że więcej nauczy się już w domu niż w szkole.
Tak jest niestety dla wielu wielu osób. Szkoda, bo szkoła jako instytucja ma ogromny potencjał do rozwinięcia. I jest na to wiele możliwości. Pozdrawiam serdecznie!
Może w końcu doczekamy się czasów lepszej organizacji szkolnej…
Mam taką nadzieję! Pozdrawiam serdecznie!
Nie wiem, jak wygląda teraz rzeczywistość szkolna, bo ja już szkołę dawno skończyłam. A dzieci nie mam… Ale ciekawa analiza.
Na pewno szkoła nie pobudza inteligencji dziecka w sposób, w jaki by mogła. Co oczywiście nie znaczy, że nie jest mu przydatna. Pozdrawiam serdecznie!
Moje dziecko uczęszcza jeszcze do przedszkola. Jest to palcówka integracyjna, Panie uczą tam jak się należy zachowywać. Co do samego systemu nauczania to jeszcze go nie znam, jeśli mowa o szkole.
Przedszkole to co innego. Ono dopiero przygotowuje do szkoły, i jak piszesz, uczy się zachować. Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo ciekawe zagadnienie – akurat mam dzieci w wieku szkolnym, więc to coś dla mnie 😉
Ciekawe, jakie jest Twoje zdanie na temat sposobu nauczania, szkoły i inteligencji… ? Pozdrawiam serdecznie!
Fakt, niestety szkoła dla większości jest przykrym obowiązkiem. Dla nas tak było i sądząc po naszych młodszych kuzynach dla nich również tak jest.
Myślę, że szkoła jest fajna przede wszystkim dla tych, co mają dobre oceny. To bardzo elitarne podejście… Pozdrawiam serdecznie!
Ja już nawet ze swoich szkolnych czasów pamiętam, że inteligentne dzieci często po prostu nudziły się na lekcjach i nie miały żadnych dodatkowych zajęć oprócz tych dodatkowych dedykowanych wszystkim dzieciom. Tu potrzeba tak jak piszesz, zmian strukturalnych, ale czasem wystarczy po prostu jeden „kumaty” nauczyciel, który zauważy zdolności dziecka i postara się je rozwinąć.
Tak, jeden nauczyciel może sprawić, że z chęcią zaczniemy chodzić do szkoły. Na szczęście zdarzają się tacy w szkole, którzy rozbudzą zainteresowania dziecka, stymulując jego inteligencję. Niestety to nie jest większość nauczycieli… Choć myślę, że przy odpowiednim przygotowaniu pedagogicznym…. Pozdrawiam!
Szkoda właśnie, że szkoła stała się przykrym obowiązkiem. Sama nie lubiłam chodzić na lekcje, zwłaszcza gdy coś musiałam wkuwać. Naprawdę uczyć się zaczęłam się dopiero gdy skończyłam przygodę ze szkołą. W końcu miałam czas na to, by się uczyć, rozwiązywać problemy, a nie musiałam pędzić na złamanie karku, bo trzeba ogarnąć materiał na pięć przedmiotów.
Właśnie tego powinniśmy się uczyć: rozwiązywania problemów. A następnie te umiejętności przydają się nam w codziennym życiu na zasadzie analogii. W takim wypadku inteligencja w szkole byłaby w pełni wykorzystywana. Pozdrawiam serdecznie!
Dla mnie szkoła to bardzo opresyjna instytucja, która uczy jedynie zakuwania na pamięć i wszystkich uczniów próbuje wtłoczyć w konkretne, ustalone odgórnie ramy. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad edukacją domową – ale dałam sobie jeszcze ten rok w zerówce na przemyślenie wszystkich kwestii.
Jeśli się zdecydujesz na domowe nauczanie, to podziwiam. Po dwumiesięcznej szkole w domu, stałam się bardziej wyrozumiała dla nauczycieli. Dla nauczycieli, nie dla szkoły. Choć prawdę mówiąc, nauczyciele też mogliby przyczynić się do zmiany systemu, od środka. Tylko czy to możliwe, jeśli stanowią część systemu? Pozdrawiam serdecznie!
Myślę, że od nauczycieli też sporo zależy – aczkolwiek nie dziwi mnie, że szybko tracą cały swój entuzjazm, bo system zdecydowanie nie sprzyja prawdziwym pasjonatom.
Na szczęście wciąż tacy się zdarzają ☺. Kiedy patrzę na zaangażowanie wychowawczyni mojego syna w zeszłym roku, żeby przygotować nam lekcje… Mam nadzieję, że z czasem nie straci swojego entuzjazmu☺. Pozdrawiam serdecznie!
Wszystko pewnie zależy od szkoły. Ja zawsze trafiałam do placówek (państwowych), które rozwijały kreatywność, uczyły stawiać pytania i szukać na nie odpowiedzi. Moja córka na razie szkołę uwielbia i z radością chłonie wiedzę. Mam nadzieję, że zawsze będzie trafiać na tak dobrych nauczycieli jak ja.
Właściwie ja też dobrze wspominam szkolne lata (no może nie wszystkie…). Szkoda jednak, że to w dużej mierze zależy od szczęścia, na jakiego nauczyciela się trafi. Oznacza to, że tu także nie mamy równych szans… ☹ Pozdrawiam serdecznie!
Ja mam niestety taką przykrą obserwację, że w szkole większość działań dąży do utęperowania inteligencji, a nie jej wspierania.
To bardzo radykalne pojęcie… Uważam, że szkoła raczej nie przyczynie się do rozwoju inteligencji z powodu braku bodźców, które by inteligencję stymulowały. Pozdrawiam serdecznie!
To jest strasznie smutne, że tak było i jest nadal. To jest duży problem, że istnieje właśnie taki system edukacji, w którym najważniejsze jest wyuczenie się pewnych rzeczy i to często wystarcza. Widać to idealnie na wszelkiego rodzaju egzaminach, sprawdzianach, czy na maturze, gdzie najważniejsze jest trafienie w klucz… Tylko czy np. dla interpretacji wiersza może istnieć wyłącznie jeden poprawny klucz? Podobnie jak z zadaniami z matematyki, często nie liczy się cały sposób rozwiązywania i dochodzenia, a to czy na końcu jest poprawny wynik. A jak się okazuje, że nie, to automatycznie całe zadanie jest do niczego. Niestety w wielu przypadkach to prowadzi do tego, że traci się motywację do tego, żeby się starać.
Przykład interpretacji wierszy czy tekstów wydaje mi się wyjątkowo trafny ☺. Nasza pani od polskiego (bardzo „dobra” nauczycielka) mówiła: nie odpowiadamy na pytanie, co autor miał na myśli, bo to co miał, to miał, ale w jaki sposób rozumiemy ten tekst. Nie ma złych odpowiedzi, są jedynie różne interpretacje, a każda ma prawo bytu. Niestety nie każdemu tacy nauczyciele się trafiają. Czasami jednak inteligencja w szkole ma pole do popisu… ☺. Wyjątek potwierdza regułę? Pozdrawiam serdecznie!
Prawda jest taka, że większość rzeczy, których uczymy się w szkole do niczego się nam w życiu nie przyda…
Może jedynie do kultury ogólnej i tak zwanego rozeznania? Choć większość i tak pewnie szybko zapomnimy… Pozdrawiam serdecznie!
Wydaje mi się, że to kwestia przeładowanej podstawy programowej i duża liczba osób w klasie są głównymi problemami na drodze ćwiczenia inteligencji…
Dodałabym do tego metodę nauczania polegającą na dawaniu uczniom gotowych odpowiedzi, zamiast zachęcania znalezienia ich samemu, drogą obserwacji, porównań i dedukcji… Pozdrawiam serdecznie!
Za szkołę, w której uczeń byłby wysłuchany i nie musiałby tylko się uczyć, ale też myśleć, trzeba by było nie tylko dużo zapłacić, ale i jeszcze samemu ją wymyślić 😉
Czemu nie? Na pewno miałybyśmy wiele ciekawych i inspirujących pomysłów☺. W tym także, żeby rozwijać inteligencję dzieci, oczywiście. Pozdrawiam serdecznie!
Zdecydowanie zgadzam się z tym co napisałaś – przed nami, w szkole jeszcze długa droga dotyczące nie tylko budowania relacji uczeń – nauczyciel lecz przede wszystkim zmiany postrzegania dzieci, jako ludzi…
Dziękuję☺. Ludzi, czyli istot inteligentnych, tak samo jak i oni zdolnych do refleksji, analizy, wyciągania wniosków. Jedyna różnica w tym kontekście to ilość posiadanej wiedzy i doświadczenia, ale przecież po to właśnie jest / powinna być szkoła ☺. Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo mi sie podoba definicja inteligencji z jakiej skorzystałaś. Od zawsze mówię, że inteligencja to miara zdolności przystosowawczych.
Cieszę się, że się zgadzamy. Jest to ogólnie przyjęta definicja inteligencji ☺. Pozdrawiam serdecznie!