Często występują sytuacje, kiedy musimy powiedzieć dziecku „nie”. I tym lepiej, bo dziecko potrzebuje „nie”, żeby ukształtować się i nauczyć żyć w społeczeństwie. „Nie” jest więc konieczne dla jego rozwoju i równowagi. Niestety nie są to łatwe momenty ani dla dziecka, ani dla nas. Wyrażamy bowiem tym samym sprzeciw wobec jego zamiarów czy woli. Jak powiedzieć dziecku „nie”, żeby nie wywołać awantury? Jak odmówić, a jednocześnie dać mu do zrozumienia, że jesteśmy uważni na jego prośby i potrzeby? Oto kilka propozycji, które pomogą Wam opanować sztukę mówienia dziecku „nie”.
„Nie” w zależności od sytuacji
Mówienie dziecku „nie” jest tym bardziej stresujące dla rodziców, jeżeli znajdujemy się w miejscu publicznym (np. sklepie) albo w obecności innych osób (dziadków, znajomych, sąsiadów…). Niektórzy odpuszczają wtedy i ulegają dziecku, innym udaje się pozostać nieugiętymi. Jeszcze inni oddalają się, żeby rozwiązać konflikt, albo zapobiec mu, w cztery oczy. Ta trzecia opcja wydaje mi się najlepsza. Pozwala ona bowiem usunąć zewnętrzny wpływ, jaki osoby trzecie wywierają w tym momencie na nasze stosunki z dzieckiem. Mówienie „nie” jest prostsze, jeśli jesteśmy z nim sami. Z jednej strony jesteśmy pewniejsi siebie, bo nie czujemy się obserwowani (ani oceniani), a z drugiej dziecko nie może wykorzystać naszej słabości wynikającej ze spojrzenia innych.
Zawsze wyjaśnić przyczyny odmowy
„Nie” jest to dość mocną reakcją na pragnienie dziecka i może być różnie interpretowane. Żeby nie zostało odebrane jako wymierzone przeciwko niemu (a może ono być tak postrzegane w pewnych sytuacjach), dziecko potrzebuje zrozumieć jego przyczynę. Potrzebuje pewności, że to „nie” ma gruntowne powody. Że nie wynika z ochoty rodzica, żeby postawić na swoim albo udowodnić swoją nad dzieckiem władzę. Dobrze uargumentowane „nie” dodaje dziecku poczucia własnej wartości. Widzi, że rodzice ufają jego zdolności wysłuchania i zrozumienia przedstawianego mu wyjaśnienia.
Zamiast „nie”
Istnieją „nie”, które można zamienić na „tak”, zachowując tę samą intencję. Myślę tu o większości „nie”, które dotyczą zachowania. Zamiast mówić dziecku „nie biegaj po mieszkaniu”, powiedzmy „spróbuj chodzić trochę wolniej”. Albo zamiast „nie kupię ci teraz loda”, spróbujmy „kupimy loda następnym razem, kiedy wyjdziemy na spacer”. Podobnie: „jeśli masz ochotę, dopiszemy tee zabawkę do listy prezentów na twoje urodziny”. Czasami zwykle przekształcenie zdania na pozytywne i propozycja alternatywy może okazać się skutecznym sposobem na unikniecie potencjalnego (i niepotrzebnego) konfliktu.
Odwołanie się do marzeń
Inną ciekawą metodą mówienia dziecku „nie” jest odwołanie się do jego wyobraźni. Szczególnie w sytuacjach, kiedy prosi nas ono o kupienie mu czegoś. Właśnie przechodzimy przed wystawą sklepu z zabawkami pełną klocków Lego. Nasz synek, który uwielbia Lego, ma wielką ochotę na ostatnie Ninjago. Ale my nie zamierzamy mu ich kupić. Możemy zachęcić go do wyobrażenia sobie, co by było, gdyby mógł wybrać sobie ze sklepu wszystkie Lego, które mu się podobają. Które wtedy by wybrał? Dlaczego? Gdzie by je ułożył? Z kim? Jak potoczyłaby się zabawa nimi? Z jednej strony pobudzi to jego wyobraźnię, a z drugiej skłoni do pracy mózg emocjonalny. (Rządzi on reakcjami naszego ciała oraz ekspresjami mimicznymi.) Wyobrażając sobie nową sytuację, dziecko zajmie się myśleniem o niej, a nie o realnym kontekście z prośbą o kupienie pudelka Ninjago. (Korzystne także może okazać się opowiedzeniu dziecku o naszych pragnieniach. Podzielmy się z nim wyobrażeniem, jak byśmy się czuli, gdyśmy mogli mieć, na przykład, nowy samochód, czy domek nad morzem. To mu uzmysłowi, że my także nie możemy mieć wszystkiego, na co mamy ochotę). (Zapraszam do lektury artykułu o naszym doświadczeniu w sklepie.)
Znaczenie stałych i niezmiennych zasad
Odkryłam, że w relacjach z dziećmi, bardzo ważna jest stałość i niezmienność pewnych zasad. Nie wszystkich, bo niektóre mogą zależeć od kontekstu. (Na przykład, nie pijemy napojów gazowanych do obiadu, ale w restauracji jest to możliwe.) Zasady, które nigdy nie ulegają zmianie, powinny być dobrze dziecku znane. Przykładem może być nieoglądanie książek przy stole. Jakakolwiek by nie była sytuacja, dziecku nie wolno oglądać ich podczas posiłków. Z jednej strony dlatego, że mogłyby się zniszczyć, a z drugiej, bo posiłek jest momentem, który rodzina spędza razem na rozmowie.
Duże znaczenie ma także sposób, jaki mówimy dziecku „nie”. Nie mówmy „nie”, jeśli nie jestem go pewni. Na przykład, w pewnej rodzinie dziecko często prosi o gumę do żucia mamę, ale nigdy tatę. Mimo, że mama na początku odmawia, zdarza jej się kupić mu gumę, kiedy dziecko bardzo nalega. Dziecko dobrze o tym wie, dlatego wykorzystuje sytuację. Czuje, że mamowe „nie” nie jest kategoryczne, w przeciwieństwie do tatowego. Dlatego też ważne jest, żeby mówić „nie” z przekonaniem.
Jak powiedzieć dziecku „nie”?
Argumentując, proponując alternatywę, odwracając uwagę dziecka, bez wahania, ani wątpliwości. Istnieją różne metody i ich użycie zależy od kontekstu i osobowości zarówno dziecka jak i rodzica. Najważniejsze, żeby dziecko czuło się wysłuchane i zrozumiało przyczynę naszej odmowy. I pamiętajmy, żeby nie mówić „nie” tylko po to, żeby pokazać, kto decyduje. Bo to, co rodzic odbiera jako zwycięstwo nad dzieckiem, ono postrzega jako upokorzenie przez rodzica.
A jak jest u Was? Czy mówienie „nie” przychodzi Wam z łatwością? Czy często musicie się do niego uciekać? Podzielcie się z nami Waszymi doświadczeniami na ten temat, jeśli macie na to ochotę:).
[gs-fb-comments]
Mówienie „nie” zawsze sprawia mi trudność, to chyba kwestia charakteru. Podałaś fajne sposoby, na pewno któryś spróbuję, może ten, który odwołuje się do marzeń? Pozdrawiam!
Ten o marzeniach jest moim ulubionym, bo pobudza wyobraźnię dziecka. Trochę jakby przenosił je do innej rzeczywistości, takiej bez problemów, gdzie wszystko jest możliwe. Bardzo go polecam, u nas działa (prawie) za każdym razem. Mam nadzieje, że u Was też się sprawdzi. Serdecznie pozdrawiam!
Zgadzam się z takim podejściem i z radością je stosuję! Zawsze staram się tłumaczyć o co chodzi i widzę, że to ma sens, bo takie „nie, bo nie”, powiedzmy sobie szczerze, że np. dla 2-latka nie ma najmniejszego sensu, zrobi i tak co będzie chciał. A jak już mu się wytłumaczy to czasem sam „załapie” o co chodzi i u nas zdarza się nawet, że za drugim razem już tego nie robi i jeszcze tłumaczy sam dlaczego nie może 🙂
Takie podeście na pewno pomaga dzieciom lepiej zrozumieć przyczyny odmowy i pokazuje szacunek, jakim je darzymy. Pozdrawiam serdecznie!